Dzis chcialabym
przedstawic Wam historie pewnego mlodego czlowieka, ktory w wieku 28 lat
postanowil podazac za latem i ruszyc z malego miasteczka w chlodnej Pensylwanii
na poludnie.
Mowa tu o Jacobie
Mansenbergerze, zwyczajnym czlwieku, ktory na jesieni 1927 spakowal kilka
najpotrzebniejszych drobiazgow do pudelka, przyczepil je do roweru i ruszyl na
poludnie ku cieplej i slonecznej Florydzie. Jechal calymi dniami, a pod wieczor
zatrzymywal sie przy jakiejs farmie, oferowal pomoc w obejsciu, w zamian
proszac o strawe i miejsce do spania. Dalej na poludniu spal na polach
pomaranczowych, dzieki czemu nigdy nie cierpial z glodu czy pragnienia.
Po dotarciu do Tampa
(intensywnie rozwijajacego sie miasta), zatrudnil sie jako budowniczy. Zbudowal
sobie niewielka szope, ktora traktowal jako dom, pracowal i poznal wielu nowych
przyjaciol. Zimowe miesiace szybko
mijaly i wkrotce Jacob zdecydowal, ze czas wracac do rodzinnej Pensylwanii. Nie
wracal jednak rowerem, wraz z szopa oddal go jakiemus bezdomnemu, a zabral sie
wraz z kolegami i wspolpracownikami z budowy, ktorzy zdobyli kolejny kontrakt
na polnocy kraju.
Sadze, ze podobnych
historii moznaby znalezc o wiele wiecej, gdyby w owczesnych czasach istnial
lepszy przeplyw informacji.
W Stanach
Zjednoczonych juz pod koniec XIX wieku bardzo preznie rozwijal sie przemysl
rowerowy, powstawaly kluby i stowarzyszenia rowerowe, a cyklisci samotnie i w grupach przemierzali na swych jednosladach ten wielki kraj wzdluz i wszerz.
Bardzo ciekawa historia i dająca do myślenia. Czekam na kolejne wpisy i Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń